W tej godzinie, w której Kościół w Kolonii i ludzie wierzący daleko poza jego granicami żegnają się z kardynałem Joachimem Meisnerem, również ja całym sercem i myślą jestem z wami i chętnie wypełniam życzenie kardynała Woelkiego, by skierować do was słowo wspomnienia.
Bóg Starego i Nowego Testamentu domaga się od człowieka miłości. Jednak od samego początku istnienia nie jest to wymaganie, które zawieszone w próżni byłoby wyrazem Boskiej samowoli czy zupełnie niezrozumiałej apodyktyczności. Przeciwnie, biblijne teksty mówią o miłości Boga, będącej fundamentalną więzią Przymierza, warunkiem i przestrzenią bosko-ludzkiego dialogu. Miłość pozostaje również fundamentalnym doświadczeniem człowieka, dzięki któremu zostaje on „obudzony” do osobowego istnienia. Bóg, który jest miłością, objawia się najdoskonalej w wydarzeniu Jezusa Chrystusa, o czym zaświadczają Księgi Nowego Testamentu.
Drodzy bracia i siostry! W kilku poprzednich katechezach mówiłem o modlitwie Jezusa i nie chciałbym zakończyć tych rozważań bez omówienia pokrótce tematu milczenia Jezusa, tak ważnego w Jego relacji z Bogiem. W posynodalnej adhortacji apostolskiej Verbum Domini nawiązałem do roli, jaką odgrywa w życiu Jezusa milczenie, zwłaszcza na Golgocie: «mamy tu 'słowo krzyża’ (por. 1 Kor 1, 18).
Powinniśmy być zdolni do tego, by zanieść w modlitwie przed Boga nasze trudy, cierpienia niektórych sytuacji, pewnych dni, codzienne zaangażowanie, aby Go naśladować, być chrześcijanami, a także ciężar zła, które widzimy w sobie i wokół nas, by On dał nam nadzieję, pozwolił nam odczuć swą bliskość, dał nam nieco światła na drodze życia.