NAMYSŁY

Chrzest Jezusa – chrzest Polski i nasz chrzest

1. Chrzest Jezusa i jego konsekwencje / Umiłowani diecezjanie, jesteśmy w Jubileuszowym Roku Miłosierdzia. Przeżyliśmy kolejne w naszym życiu święta Narodzenia Pańskiego. Uświadomiliśmy sobie, że przyjście na świat Syna Bożego w ludzkiej naturze było największym przejawem Bożego miłosierdzia. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).

Dzisiaj, w Niedzielę Chrztu Pańskiego, patrzymy na Jezusa, który przychodzi do Jana nad Jordan, by przyjąć od niego chrzest. Jezus nie potrzebował chrztu, gdyż był bez grzechu, dlatego też Jan wzbraniał się Mu go udzielić. Jednakże Jezus przyjął chrzest, wziąwszy na siebie nasze grzechy, które potem zgładził swoją śmiercią na drzewie krzyża. W czasie chrztu Jezusa otwarło się niebo i Duch Święty w postaci gołębicy zstąpił na Niego. Z nieba dał się słyszeć głos Ojca: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 22). Kiedyś, gdy Jezus był niemowlęciem, Jego Matka przedstawiła Go pasterzom i Mędrcom ze Wschodu. A tu sam Bóg Ojciec z nieba zaświadczył, że przyjmujący chrzest jest Jego umiłowanym Synem: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 22).

Otrzymanie chrztu połączone z przyjęciem mocy Ducha Świętego i świadectwem Ojca, było zapoczątkowaniem publicznej działalności Chrystusa. Jezus wyszedł z Jordanu, by nauczać i czynić wszystkim dobrze. Od samego początku swego działania był żywą Ewangelią, czynami i słowami głosił chwałę Ojca, który Go posłał. Dla wszystkich był dobry i miłosierny. Był jak pasterz, o którym mówi prorok Izajasz, który „pasie swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie” (Iz 40, 11). Takim był na ziemi Syn Boży – zawsze oddany swemu Ojcu, ale także nam – ludziom, czyniąc wszystkim dobrze.

  1. Chrzest Polski i jego konsekwencje

Drodzy bracia i siostry, jesteśmy w Roku Pańskim 2016, w którym obchodzimy 1050. rocznicę chrztu naszego Narodu. Nasz pierwszy historyczny władca, Mieszko I, wiosną 966 roku przyjął chrzest, a wraz z nim zostało ochrzczonych wielu ludzi z kraju Polan. Tym samym Polanie dołączyli do narodów chrześcijańskich ówczesnej Europy. Dzięki temu już 34 lata później, po męczeńskiej śmierci św. Wojciecha, podczas Zjazdu Gnieźnieńskiego w 1000 roku, można było utworzyć polską organizację kościelną z metropolią w Gnieźnie, a w roku 1025 książę Bolesław Chrobry mógł przyjąć koronę królewską i stać się pierwszym królem Polski. To właśnie dzięki przyjęciu chrześcijaństwa można było budować struktury państwa polskiego. Historia pokazała, że w ciągu dziesięciu wieków to właśnie chrześcijaństwo kształtowało naszą narodową kulturę, wydało wielu świętych i bohaterów narodowych. Bez żadnej przesady możemy powiedzieć, że najpiękniejsze pomniki naszej kultury wyrosły z gleby Ewangelii. Obchodzona w tym roku 1050. rocznica przyjęcia chrztu, która siłą rzeczy kieruje nas ku naszej narodowej historii, powinna nas umocnić w przekonaniu, jak bardzo kulturotwórcza jest Ewangelia i że warto bronić wartości ewangelicznych w naszym życiu osobistym, rodzinnym i społecznym – dzisiaj i w przyszłości. Zarówno Polska, jak i cała Europa tak wiele zawdzięcza chrześcijaństwu i nie ma żadnego powodu, żeby dzisiaj osłabiać je w Polsce, Europie i w świecie.

  1. Nasz chrzest i jego konsekwencje

Moi drodzy, w trzeciej części naszej refleksji winniśmy się zastanowić nad nami samymi jako ludźmi ochrzczonymi, jako członkami wspólnoty Kościoła. W przyjętym sakramencie chrztu zostaliśmy obmyci z grzechu pierworodnego i naznaczeni świętą pieczęcią Ducha Świętego. Bóg Ojciec, przez Chrystusa, w Duchu Świętym uczynił nas swoimi dziećmi, braćmi Jezusa i świątynią Ducha Świętego. W sakramencie chrztu św. dostąpiliśmy niezwykłego wyniesienia. Przez łaskę darmo daną staliśmy się uczestnikami Boskiej natury. To właśnie w czasie naszego chrztu Duch Święty zstąpił na nas i Ojciec Niebieski przyjął nas jako swoje przybrane dzieci: umiłowanych synów i córki. Bóg sobie w nas upodobał. W czasie chrztu spojrzał na nas i jakby powiedział: „jesteś moja, jesteś mój, jesteś moim dzieckiem umiłowanym, w tobie mam upodobanie. Chcę cię mieć dla siebie na zawsze. Chcę dla ciebie szczęścia na ziemi i w niebie”. Nie pamiętamy tej doniosłej chwili naszego życia, ale wiemy, że był taki dzień i takie miejsce na ziemi, na którym woda chrztu św. spłynęła po naszej głowie. Był kapłan, który tego dokonał. Dziś już się zestarzał, a może już nie żyje. Był to z pewnością szczególny moment naszego życia, chwila naszych narodzin dla Boga, do życia dziecka Bożego. Warto, aby każdy z nas z wdzięcznością obchodził rocznicę tego jakże ważnego wydarzenia.

Drodzy bracia i siostry, wspominając dziś chrzest Jezusa i mając świadomość naszego chrztu, winniśmy postawić sobie pytanie, co się stało po naszym chrzcie? Czy żyjemy łaską chrztu świętego, czy mocą Ducha Świętego – tak jak Jezus – czynimy innym dobrze, czy jesteśmy dla drugich miłosierni – my, umiłowani przez Boga, naznaczeni pieczęcią Ducha Świętego, w których Bóg ma upodobanie? Czy jako ochrzczeni naprawdę chcemy być świętymi, czy mamy odwagę życzyć komuś świętości, np. podczas składania sobie życzeń świątecznych czy noworocznych?

Pamiętamy, jak wiele na temat świętości mówił nam św. Jan Paweł II; pamiętamy jak ważny dla niego był każdy człowiek, zwłaszcza człowiek w potrzebie. Arturo Mari, znany papieski fotograf, który towarzyszył św. Janowi Pawłowi II przez wiele lat jego pontyfikatu, któregoś dnia został pilnie wezwany do kaplicy papieskiej. Zobaczył tam przejmującą scenę: Ojciec Święty klęczał przy wózku inwalidzkim, na którym siedział młody, 28-letni młodzieniec, który był ciężko chory. Pochodził z niewielkiej miejscowości niedaleko Bresci, z bardzo ubogiej rodziny, a jego sąsiedzi złożyli się na bilet lotniczy, ponieważ jego marzeniem było spotkać przed śmiercią Papieża. Kiedy przyjechał z bliskimi do Watykanu, wniesiono go na górę, a Ojciec Święty przyjął wszystkich w kaplicy, aby się z nimi pomodlić. Była to niezwykle wzruszająca scena. Papież przez około 20 minut klęczał, modląc się i trzymając mężczyznę za rękę. Następnie wstał, objął go, pobłogosławił, a potem rozpiął swą białą szatę, zdjął łańcuszek i nałożył na jego szyję, po czym go pogłaskał i pocałował. W chwili, gdy miał się oddalić, młodzieniec chwycił go za rękę i powiedział: „Ojcze Święty, dziękuję. Był to najpiękniejszy dzień mojego życia. Mogę powiedzieć jedynie: dziękuję! I do zobaczenia w raju”. Nie był zrozpaczony, uśmiechał się, jak gdyby szedł na inne spotkanie, jeszcze piękniejsze. Zanim mężczyzna z rodziną odeszli, siostry zakonne przygotowały dla nich coś do zjedzenia na drogę. Dwa dni później ów młody człowiek zmarł. Można zapytać: „cóż w tym jest cudownego, skoro nie wyzdrowiał?” A jednak to był cud miłosierdzia. Być może, że nie liczył on wcale na cud uzdrowienia, ale na pewno chciał przed śmiercią spotkać kogoś podobnego do Chrystusa.

Drodzy bracia i siostry, jeszcze raz zapytajmy się, jak my dziś żyjemy tajemnicą otrzymanego chrztu? Jak wypełniamy wskazanie z Listu św. Pawła Apostoła do Tytusa: „abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie” (Tt 2, 12). Nie mówmy, że nam ciężko, że dziś nie można być dobrym, uczciwym, prawym, miłosiernym, że niepoważnie jest dziś mówić o dobroci, o świętości. Zresztą, jakże wielu z nas sobie myśli: świętość to nie dla mnie! Tak łatwo zwalniamy się z tego podstawowego powołania, jakim jest dążenie do świętości. Patrząc na Chrystusa i Jego ochrzczonych przyjaciół trzeba powiedzieć, że każdy czas jest stosowny, by dobrze czynić, aby być miłosiernym, by żyć Ewangelią, by stawać się świętym. W każdym czasie można przecież być dobrą matką, dobrym ojcem, dobrym mężem, dobrą córką, teściową, synową, dobrym dzieckiem, uczniem, pracownikiem, samorządowcem, politykiem. Bóg nam powiedział naprawdę podczas naszego chrztu: „w tobie mam upodobanie”. Nie zawiedźmy zatem Bożego zaufania i Jego miłosierdzia. Myślmy, mówmy i postępujmy jak przystało na ochrzczonych, prawdziwych uczniów Chrystusa. Amen.

Wasz biskup

+ Ignacy Dec

List pasterski Biskupa Świdnickiego na Niedzielę Chrztu Pańskiego 2016 roku.

Na podstawie: diecezja.swidnica.pl
Zobacz także
Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą
To nie aplikacja, którą można pobrać na telefon komórkowy
Komentarze (1)
  • Akcja Katolicka sty 11,2016 z 06:20

    […] na wstępie fragment wczorajszego listu pasterskiego Księdza Biskupa Ignacego Deca oddaje znaczenie chwili, w jakiej jesteśmy. Zakończył się właśnie liturgiczny okres Bożego […]

Skomentuj Akcja Katolicka Anuluj pisanie odpowiedzi

Treść*

Twoje Imię*
Strona www

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Skip to content
This Website is committed to ensuring digital accessibility for people with disabilitiesWe are continually improving the user experience for everyone, and applying the relevant accessibility standards.
Conformance status