Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie – to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest jego naród. Wiadomo, że nie jest to wspólnota jedyna. Jest to jednakże wspólnota szczególna, najbliżej chyba związana z rodziną, najważniejsza dla dziejów duchowych człowieka. Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną – bez Chrystusa.
Tyś jest mój syn, w tobie mam upodobanie, i w ziemi tej, i w ziemi tej. Tyś sługa mój, w białą szatę, w nowe życie, przyoblecz się, przyoblecz się. Ziemio, cierpliwa przez wieki, śpiewaj dziś i wesel się! Oto Pan z nieba przychodzi, świętą wodą obmyć cię. Niebo, aniołów pieśnią – uwielbiaj dzieło Pana! Woda, jako znak łaski na głowy nasze wylana!
Umiłowani Bracia i Siostry, mam dla was radosną nowinę: „Chrystus zmartwychwstał – prawdziwie zmartwychwstał!”. Dzięki wierze w Niego nie umrzemy na wieki. Wierząc w Niego – wszyscy zmartwychwstaniemy.
Szanowne Panie i Panowie, jest dla mnie poruszającym doświadczeniem stanąć raz jeszcze na tej katedrze uniwersyteckiej, by wygłosić wykład. Myślę o latach wstecz, gdy po miłym okresie w Freisinger Hochschule, zacząłem uczyć na uniwersytecie bońskim. Było to w roku 1959, w dniach starego uniwersytetu, który składał się z normalnych profesorów. Rozmaite katedry nie miały ani asystentów, ani sekretarek, zamiast tego było jednak wiele bezpośredniego kontaktu ze studentami, a zwłaszcza pomiędzy poszczególnymi profesorami.