„Światło wiary” – tym wyrażeniem tradycja Kościoła nazwała wielki dar przyniesiony przez Jezusa, który tak oto przedstawia się w Ewangelii św. Jana: «Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności » (12, 46). Również św. Paweł „wyraża się tymi słowami: « Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach » (2 Kor 4, 6).
Czy można być katolikiem, jeśli się nie chce należeć do Kościoła, jeśli kontakt z Bogiem przeżywa się w sferze indywidualnej, bez udziału instytucji kościelnych? Pytanie Pana skojarzyło mi się z dwiema całkiem konkretnymi osobami. Mam znajomego, który doznał kiedyś krzywdy od jakiegoś księdza. Człowiek skądinąd nawet ponadprzeciętnie religijny, zaniechał odtąd chodzenia do kościoła i uczestnictwa w sakramentach. Wiem na pewno, że dużo się modli, często razem z rodziną. Sam uważa się za katolika.
Dla mnie doświadczenie ciszy, to doświadczenie bardzo osobiste. Ciszy trwania przed Bogiem uczyłem się już w niższym seminarium. Teraz co dwa miesiące praktykuję mój czas ciszy, czas wyrzeczenia i postu. Przez trzy dni nic nie jem i nie piję. W tym czasie daję się prowadzić słowu Bożemu i Eucharystii. W tym spotkaniu z Bogiem nauczyłem się ciszy. Ta cisza jest karmiona obecnością Boga.
W czasie każdej Mszy św. modlimy się wspólnie do Boga słowami najpiękniejszej modlitwy, zaczynającej się od słów Ojcze nasz. Modlitwy tej nauczył nas sam Pan Jezus i dlatego też nazywamy ją również Modlitwą Pańską. Komentarze do tej najpopularniejszej modlitwy układali prawie wszyscy Ojcowie Kościoła i wybitni scholastycy.